piątek, 19 lutego 2016

Wytęż wzrok! , czyli wzrokowcy przybywajcie



Co za rozgardiasz! 3 parasole, 7 myszek, 14 książek, 5 butów, 14 ptaków, 2 krokodyle, 1 wielbłąd i wiele innych drobiazgów ukryło się niecnie na 20 ilustracjach. Kto je odnajdzie? W akcji poszukiwawczej pomogą kredki, farbki, pisaki oraz rodzice, którzy z zapałem będą kibicować małym odkrywcom. 

źródło
Na każdym rysunku musimy odszukać kilka elementów, które potem kolorujemy. Niektóre z nich są ukryte w nietypowych miejscach i bardzo dobrze zakamuflowane. Po odkryciu wszystkich możemy zasugerować malcowi, by pokolorował całą ilustrację. "Wytęż wzrok" to nie tylko kolorowanka, bawi nas wierszykami i powiedzonkami oraz pomaga w nauce czytania. A cała zawartość jest doprawiona dobrym humorem i żartami. Maluch świetnie spędza czas, my albo go dopingujemy, albo rozkoszujemy się chwilą dla siebie. Czego chcieć więcej?:)

Książka przeznaczona dla dzieci w wieku 0-10 lat.








środa, 17 lutego 2016

Zaginiony ocean. Johanna Basford


Kiedy rum zaszumi w głowie, 
Cały świat nabiera treści, 
Wtedy chętnie słucha człowiek 
Morskich opowieści. 

Hej, ha! Kolejkę nalej! 
Hej, ha! Kielichy wznieśmy! 
To zrobi doskonale 
Morskim opowieściom. 

Uwaga, zanurzamy się! Zaginiony ocean to trzecia odsłona kolorowanek Johanny Basford. Syreny, meduzy, ryby, rybki i wieloryby, czekają na ochotników z kredkami w dłoniach. Dla uważnych rysowników przewidziana jest nagroda, zatopiony skarb! A na wszystkich czeka dobra zabawa i to cudowne wyciszenie, które trwa i trwa, dopóki nie pokoloruje się całego rysunku. Albo nie wyjedzie za linię... Zaginiony ocean nie odbiega w niczym, oczywiście poza tematyką, od wcześniejszych kolorowanek Johanny. Ten sam styl okładki i charakterystyczna kreska sprawiają, że wszystko układa się w zgrabną całość; choć zastanawiam się, czy na dłuższą metę ten cykl kolorowanek nie będzie nużący. Mamy las, ogród i ocean, ciekawe, co będzie dalej. Jednak póki co, Johanna Basford nie musi się martwić, jej książki przyciągają coraz więcej fanów, a to co niektórzy potrafią wyczarować z czarno-białych rycin jest niesamowite. Choćby ten rysunek znaleziony na Pinterest: 


Równie niesamowita jest liczba filmików na YouTube z poradami, jak dobierać kolory, jak cieniować i jakich kredek używać. Słowem, ktoś pokazuje Ci, jak kolorować. Trochę dziwne, prawda? Wyciągasz kolorowankę, kredki i... odpalasz kompa, żeby sprawdzić, jak to zrobić. Nie ma co, w ciekawych czasach żyjemy. Nie zmienia to jednak faktu, że większość z tych rysunków jest po prostu przepiękna. 




czwartek, 11 lutego 2016

W bagnie. Arnaldur Indridason


Przygnębiający, deszczowy Reykjavik. W zawilgoconym mieszkaniu odkryto zwłoki starszego mężczyzny, Holberga.  Zabójczą bronią okazała się popielniczka; a pierwsza myśl,  że to była rabunkowa bądź przypadkowa zbrodnia, szybko ulatuje.  Przy ciele denata leżała kartka z tekstem: Ja to on. Stało się jasne, że nie może tu być  mowy o przypadku. Rozpoczyna się dochodzenie. Śledztwo prowadzi komisarz Erlendur, zwyczajny człowiek, ze swoimi problemami osobistymi i zdrowotnymi- podobnie jak w komisarz z Czarnych minut. I jak to bywa w porządnych kryminałach, śledztwo cofa nas do wydarzeń sprzed wielu lat. Powoli pojedyncze strzępy informacji i pozornie niezwiązane ze sobą wydarzenia, budują spójny obraz, wyjaśniają zagadki z przeszłości i odkrywają motywy zabójstwa. Okazuje się, że staruszek Holberg był pasjonatem obrzydliwej pornografii, a w młodości lubił zabawiać się z młodymi dziewczynami, bez ich zgody. Jednak nigdy nic mu nie udowodniono, nie został skazany, mimo, że gwałcąc spłodził dwójkę dzieci. Był okrutnym człowiekiem, który posunął się nawet do morderstwa. I w tym momencie zaczyna mi się kołatać po głowie myśl. Skoro był takim paskudnym człowiekiem, widocznie przeszłość się na nim zemściła i świat stał się lżejszy o jednego łajdaka. Po co więc szukać jego zabójcy? Skazać go? Podczas gdy dwie dekady temu wymiar sprawiedliwości okazał się zbyt naiwny i uwierzył w kłamstwa naszego denata. Holber nigdy nie trafił do więzienia, choć powinien. I tam myśl nie daje mi spokoju do końca książki.

Mam nikłe doświadczenie w tej tematyce, ostatnim kryminałem jaki przeczytałam były wyżej wspomniane Czarne minuty, i zdecydowanie bardziej mnie wciągnęły niż pozycja islandzka. W bagnie to średni kryminał, ale była to również moja pierwsza randka z pisarzem z Islandii, dlatego daję jej taryfę ulgową. Zatem randkę uważam za udaną, choć bez fajerwerków. 


Książka przeczytana w ramach wyzwań:





Sylwia wyzywa

poniedziałek, 8 lutego 2016

Detektyw Pierre w labiryncie, czyli przygoda czeka na człowieka!


Przygoda czeka na człowieka! Tylko spokojnie, nie biegnij po walizkę, nie musisz się pakować. Wystarczy, że ukradniesz światu trochę czasu i wygodnie rozsiądziesz się z książką na kolanach. Już? To zaczynamy! Zapraszam do Operyża, gdzie z miejscowego muzeum został ukradziony osobliwy eksponat. Kamień Chaosu, który przemienia wszystko w labirynt. To niebywała gratka dla złodziei i wielkie zagrożenie dla miasta, które w błyskawicznym tempie zmienia się w plątaninę labiryntów. Na szczęście w Operyżu mieszka nietypowy detektyw Pierre, którego pasją są właśnie labirynty. Mimo, że jest świetnym specjalistą, Pierre nie jest w stanie sam schwytać porywacza, potrzebna mu jest jego asystentka Carmen oraz my, czytelnicy. To tutaj zaczyna się nasza rola. Detektyw Pierre w labiryncie to książka- gra. Na każdej stronie mamy do wykonania kilka zadań, kilka postaci do wypatrzenia w gęstym tłumie, a gdy to zrobimy- możemy ruszyć w  pościg za Panem X, krętymi ścieżkami labiryntów.


Przestrzeń na ilustracjach jest bardzo dobrze zagospodarowana; co prawda jest gdzie włożyć przysłowiową szpilkę, ale nagromadzenie postaci i przedmiotów jest tak wielkie, że aż kręci się głowie. Zapewniam Was jednak, że z każdą kolejną stroną jest łatwiej odnaleźć ukryte przedmioty i frajda z odkrywania nowych labiryntów rośnie. Jestem pełna podziwu dla ich twórcy, zresztą spójrzcie sami, ile szczegółów jest na stronie:

Ile szczegółów! TU
Detektyw Pierre w labiryncie został przeze mnie przetestowany w samotności oraz w towarzystwie i zdecydowanie polecam drugą opcję. Więcej śmiechu, trochę zdrowego ducha rywalizacji i mnóstwo radości. Serdecznie ją polecam, choć wcale nie trzeba jej zachwalać, "Pierre" jest bowiem dużym sukcesem wydawniczym. Tłumaczony na kolejne języki, pojawił się na FB oraz Instagramie a tutaj (właśnie tu) znajdziecie więcej szczegółów o książce. Na koniec, wszystkim tym, którzy są ciekawi, kto miał tyle cierpliwości i umiejętności, by stworzyć tę labiryntową dżunglę polecam stronę firmy IC4DESIGN, w której działa ilustrator Hiro Kamigaki. Raz jeszcze polecam. I nie dajcie sobie wmówić, że to książka tylko dla dzieci! 

Książka przeczytana (prześledzona) w ramach: 









poniedziałek, 1 lutego 2016

Podsumowanie styczniowego Celowania oraz hasło na luty


Uczestnicy:    

Przeczytane książki:


"Laudato si. W trosce o wspólny dom" Ojciec święty Franciszek


"Czarny Mercedes" Janusz Majewski


"Życie z drugiej ręki" Anna Grzyb 

"Próba" Eleanor Catton 

"Spalić wiedźmę" Magdalena Kubasiewicz

"Prawdziwa historia oparta na kłamstwach" Jennifer Clement 

"Historie o zwykłym szaleństwie" Charles Bukowski

"Pewnego dnia" David Levithan 


"Wyspa Łza" Joanna Bator 

"Ja kontra bas" Jerzy Stuhr 

"Beksińscy. Portret podwójny." 


Hasło na luty: upór
Więcej o samym wyzwaniu TU