poniedziałek, 5 grudnia 2016

100 zabaw z królikiem Kazikiem



Nie wiem, czy faktycznie zabaw jest aż 100, nie pokusiłam się o liczenie, ale zestaw jest bardzo dobrze zorganizowany. Książka z zadaniami utrzymana w tematyce ogródkowo-króliczej, do tego 30 dwustronnych kart i flamaster suchościeralny.
Kapitalna sprawa! Swoją drogą nie może być inaczej, skoro zestaw jest sygnowany przez samego Kapitana Naukę:) Poza oczywistymi walorami edukacyjnymi i estetycznymi jest coś jeszcze, coś nie do przecenienia- zestaw jest wielokrotnego użytku. Piszesz, ścierasz, rysujesz ścierasz, kreślisz, ścierasz...i tak do zdrętwienia ręki lub w przypadku brzdąców, do czasu, gdy coś innego nie przykuje ich uwagi. 


"100 zabaw..." przeznaczone jest dla dzieci 4-5 letnich. To do ich poziomu dostosowane są zadania językowe, logiczne i matematyczne. Dzieci w zbliżonym przedziale wiekowym najpełniej wykorzystają króliczy potencjał. Zapewniam Was jednak, że 2,5 latka jest zachwycona zmywalnymi kartami a flamaster jest w użyciu codziennie. Książka spokojnie sobie czeka, aż  młoda czytelniczka do niego dojrzenie, natomiast karty, co prawda nie do końca zgodnie z przeznaczeniem, ale w użyciu są już dziś. 


wtorek, 1 listopada 2016

Rok w przedszkolu



Po Roku w lesie zapukał do nas Rok w przedszkolu. Inna tematyka, inna kreska oraz inne odczucia niż po Lesie. 
Rok w przedszkolu to dwanaście kartonowych rozkładówek z życia nowoczesnego przedszkola. Dlaczego nowoczesnego? Wśród przedszkolaków jest Frida, dziewczynka o zdecydowanie niesłowiańskiej urodzie, jeden z chłopców jest na wózku inwalidzkim, a przedszkole jest wspaniale dostosowane do jego potrzeb, do tego pan Marcel- złota rączka przychodzi do pracy z psem. Przedszkole przyjazne wielokulturowości, osobom z niepełnosprawnością i zwierzętom. Kupuję to, choć wkładam między bajki...

źródło
Rok w przedszkolu to książka, którą warto przejrzeć przed rozpoczęciem przygody w prawdziwym przedszkolu. Oswaja, rozśmiesza i pokazuje, jak wyglądają kolejne miesiące w tej placówce. Jak wyglądają codzienne dni, jakie uroczystości i święta czekają na maluchy. Przedszkolaki mogą opowiadać rodzicom o podobieństwach i różnicach między ich codziennym przedszkolem, a tym z książki. Dzięki wypełnieniu stron, formatu A4, gęsto detalami, możemy bez końca wyszukiwać nowe przedmioty i snuć opowieści o małych bohaterach. Budujemy spostrzegawczość dziecka, pobudzamy wyobraźnię i dowiadujemy się, jak spędza dni  w przedszkolu nasz brzdąc. Mam tylko jedną uwagę, dlaczego to nie jest kreska Emilii Dziubak? Tamte ilustracje były przepiękne i wciągające. Tym przedszkolnym brakuje tej iskierki. Rok w lesie ustawił wysoko ilustracyjną poprzeczkę, dla tej pozycji za wysoko.







sobota, 16 lipca 2016

Moja pierwsza encyklopedia obrazkowa. Jan Kallwejt


14 kart wypełnionych obrazkami z otoczenia dziecka takich jak, między innymi,  części ciała, członkowie rodziny, wyposażenie pokoju, zwierzęta, pory dnia i roku, zapewniają pełną skupienia i długą zabawę dla dziecka. Możemy do znudzenia powtarzać "to jest bocian", " to jest lampa" , "a to jest rower" i zapewniam Was, że pytanie "co to?" będzie Wam dźwięczeć w głowie długo po odłożeniu książki na półkę.  Możliwości tej pozycji są prawie nieograniczone, możemy prosić dziecko, żeby wskazało palcem dany przedmiot, możemy zadawać pytania dodatkowe, nazywać rzeczy i bawić się w naśladowanie dźwięków. I wszystko to nie wyczerpuje pomysłów na dodatkowe zabawy w oparciu o rysunki. Co tu dużo mówić "Encyklopedia" piękne wpasowała się w etap "cotowania" Naszej prawie dwulatki, która uwielbia się pytać kilkanaście razy o to samo. Do tego opanowała naśladowanie odgłosów kilku zwierzaków oraz rzeczy... i wspólne przeglądanie książki nie należy do cichych i spokojnych. Pytania "co to?" przerywane są co jakiś czas entuzjastycznym okrzykiem "Mama! Miau! Mama! Auto!" i tak sobie radośnie i głośno spędzamy czas.

Podczas gdy moja córka jest wielką fanką "Encyklopedii", ja mam pewne zastrzeżenia do niej. Nie urzeka mnie grafika, a części ciała narysowane osobno wprawiają moją córkę w lekką konsternacje, zdecydowanie łatwiej jest jej rozpoznawać oko czy rękę nieoderwaną od całości. I ten nieszczęsny nos... Tyle mojego narzekania, które w zasadzie się nie liczy, bo książka jest dla dziecka, a dziecko jest zafascynowane. O!