wtorek, 22 września 2015

Ten jeden rok, Gayle Forman

źródło
To nie jest pochlebna opinia.
Naprawdę jestem zdziwiona tymi oszałamiająco pozytywnymi recenzjami, które krążą w sieci. 
Przydałby się jakiś głos rozsądku. Oto on.

Pamiętacie film „Przed wschodem słońca”?  Ethan Hawke i Julie Delpy, którzy wpadli na siebie w pociągu i tak wciągnęła ich rozmowa, że postanowili zwiedzić Wiedeń, tylko po to, by spędzić ze sobą więcej czasu. Ujmująca historia miłosna, która nadal mnie oczarowuje. Mam wrażenie,  że Gayle Forman również obejrzała ten film. Willem, główny bohater książki „Ten jeden rok” spędza z nieznajomą dziewczyną wspaniały dzień w Paryżu. Para ma wrażenie, jakby się znała od zawsze, są sobą zafascynowani i kiełkuje już coś na kształt miłości.
Następnego dnia Willem budzi się w szpitalu, po niefortunnym spotkaniu ze skinami, a po jego zjawiskowej dziewczynie nie ma  śladu. Zaczyna się wielkie poszukiwanie.

Nie spodziewajcie się jednak akcji i przygód. Mimo, że Willem-powsinoga odwiedza kilka krajów, w tym bajecznie kolorowe Indie, ... jest nudno. Słowa uznania należą się autorce, która opisuje przeżycia bohatera i kraje tak beznamiętnie, że skutecznie wybija z głowy chęć na podróżowanie.

Sama osoba Willema jest również trudna do zniesienia. Rzadko kiedy główny bohater wzbudza we mnie taką niechęć. Rozpamiętuje dramaty z przeszłości, nie umie się odnaleźć w życiu i mam wrażenie, że najchętniej poprosiłby kogoś, żeby żył za niego. Taki jest bie(d)rny. Zamiast działać, nasz mały chłopiec zgania wszystko na los i jest niczym porzucona chorągiewka targana przez wichry, również namiętności. Bo mimo, że jest zakochany w swojej niesamowitej nieznajomej, nie przeszkadza mu to w kontaktach z innymi dziewczętami. Mniej lub bardziej intymnych. Oczywiście nie mogło i tutaj zabraknąć tragedii w tle. Śmierć ojca, kiepskie relacje z matką to tylko początek. Choć te ostatnie cudownie ulegają naprawie. Słodko.

Książka jest słaba i nieatrakcyjna. Pomysł owszem, był ciekawy- wydanie dwóch książek, z których każda opowiada tę samą historię, ale z innym narratorem. Przy jej wykonaniu zabrało jednak czegoś. Iskry, ikry, czy talentu? 
Chciałam napisać „oceńcie sami”, ale szkoda czasu na tę lekturę.

Książka przeczytana w ramach wyzwania:


Za udostępnienie książki dziękuję wydawnictwu:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz