sobota, 8 sierpnia 2015

Czarne minuty. Martin Solares


źródło
Nie tak dawno temu w Meksyku

Posterunek policji w Paracuán przyjmuje zgłoszenie popełnienia przestępstwa - zamordowano młodego dziennikarza. Bernardo Blanco umiera w męczarniach związany nieudolnie kolumbijskim krawatem. Potyczki narkotykowych karteli? A może ktoś chciał rzucić podejrzenie na narcos i stąd ten okrutny sposób uśmiercenia ofiary? Sprawę dostaje z góry, choć w wcale nie ma nią ochoty, Ramon Cabrera. Doświadczony policjant już po wstępnym rozeznaniu przeczuwa, że to nie będzie proste śledztwo. Okazuje się, że Bernardo Blanco pracował nad książką o historii sprzed dwudziestu lat, kiedy to w miasteczku doszło do serii zabójstw. Ofiarami były małe dziewczynki, zamordowane przez człowieka zwanego Szakalem. Dzięki wzorowemu śledztwu morderca szybko został ujęty i skazany. Tylko nikt nie zwrócił uwagi na to, że już po jego osadzeniu zniknęły kolejne uczennice. I na to, że sam skazany miał potężne alibi.

Ratunku, policja!

Cabrera przeczuwa, że to prawdziwy Szakal, który wciąż jest na wolności zamknął usta dziennikarzowi. Atmosfera robi się duszna. Okazuje się, że pewnych tematów nie wolno poruszać bezkarnie. Na sprawie Szakala wybił się aktualny komendant policji, a ci którzy ujęli prawdziwego zabójce słono za to zapłacili. Zresztą w Czarnych minutach nie jest najważniejsze rozwiązanie zagadki kto zabił. To nie jest typowy kryminał. Tu ważniejsze jest pokazanie dusznego, skorumpowanego świata, gdzie nigdy nie wiadomo, kto jest przyjacielem,a  kto wrogiem. Policja w świecie przedstawionym przez Solaresa jest sprzedajna i w zasadzie raz na dekadę pojawia się wśród nich uczciwy funkcjonariusz. Część policjantów zwyczajnie boi się o swoje życie. Rozwiązując sprawy  muszą uważać, by nie wejść w drogę silniejszym od siebie, niewłaściwym ludziom.  Członkom karteli, ulubieńcom polityków. Aby móc utrzymać rodziny przy swoich głodowych pensjach, są zmuszeni współpracować z politykami. Nawet jeśli robią to wbrew sobie i prawu. Nie mają komu zaufać.

Prawda, że w życiu każdego człowieka przychodzi kiedyś pięć czarnych minut?
 
Książka znakomita. Trudno się od niej oderwać, jednocześnie odstręcza, wciąga i przeraża. Przeraża bezsilność, niemożność ujawnienia prawdy, która jest bardzo nie rękę wielu poważanym osobom. Mimo, że to fikcyjna historia mam przeczucie, że swobodnie mogła mieć miejsce. Nie raz. Na okładce Czarnych minut znalazłam zdanie: rzadko zdarza się tak elektryzujący debiut. Oj tak!


Książka przeczytana w ramach wyzwań:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz