Tytułowy
jaglany detoks to 7 dniowe oczyszczanie organizmu przy pomocy kaszy jaglanej.
Podoba mi się holistyczne podejście autora do detoksu, żeby zwrócić uwagę na
oczyszczenie i ciała, i duszy. Niestety, przez większość książki Marek Zaremba
tłumaczy nam, dlaczego chorujemy, czym jest detoks, dlaczego go warto
wypróbować- i w końcu!- jak go przeprowadzić. Zdecydowanie za dużo miejsca
zajmuje jego refleksja o zgubnej cywilizacji, stresie kulturowym i wierze, a za
mało miejsca poświęcono samym przepisom. Męczyły mnie powtórzenia tych samych
myśli i mgliste tłumaczenia, jak choćby to, dlaczego nie wolno praktykować
jogi, w którym jedno z bardziej zrozumiałych zdań brzmi: wszyscy chrześcijanie powinni
jasno wiedzieć, że to nie "powitanie słońca" ani żadne inne ćwiczenia
jogi, ani w ogóle jakiekolwiek ćwiczenia mogą nam zapewnić więcej łaski Bożej. Zgadzam się! Oczywiście, że się
zgadzam. Pytanie tylko, czy ktoś robi przysiady lub koci grzbiet właśnie
dla tej łaski? Zabrakło tutaj
dobrego redaktora. Jeśli ktoś chce koniecznie wydać książkę a wie, że pióro
jego do lekkich, niczym żołądek po jaglance, nie należy powinien zaopatrzyć się
w sumiennego redaktora. Takiego, który błędy poprawi, wyrzuci powtórzenia, doda
całości polotu i wyżej wspomnianej lekkości.
Nie mogę nie wspomnieć o bardzo
obiecującym opisie książki z tylnej części okładki (chylę czoła, nie ja zwróciłam na niego
uwagę, tylko mój mąż): Jaglany
detoks to nie tylko sposób na dietę (...). Dzięki tej książce poprawisz jakość swojego
życia, oczyścisz umysł, odnajdziesz wewnętrzny spokój, odbędziesz podróż w głąb
siebie- znajdziesz to, co
najważniejsze. Miłość. Serio? To już chyba lekkie
nadużycie.
Książkę ratują
piękne zdjęcia potraw i ciekawe przepisy, szkoda, że jest ich tak
niewiele
A może czepiam
się, żeby odreagować, bo nie wyszła mi szarlotka z przepisu autora. Tak
zachęcająco wyglądała w książce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz