poniedziałek, 16 lutego 2015

Gwiazdy kina PRL

Kolejna książka Sławomira Kopra, który w przystępny sposób serwuje nam historię. Po "Skandalistach PRL" i "Gwiazdach Drugiej Rzeczypospolitej" przyszła pora na "Gwiazdy kina PRL". Książka rozpoczyna się od zwięzłego, ale ciekawego opisu odradzającej się po wojnie polskiej kinematografii, w tych absurdalnych czasach, gdzie wielu aktorów trafiło na kolaboracyjne sceny za zgodą, a nawet na polecenie polskiego podziemia. Paradoks bowiem polegał na tym, iż po wojnie bezpieczniej było przyznać się do współpracy z okupantem niż do przynależności do Armii Krajowej.



Sławomir Koper grzecznie, ale stanowczo wyraża swoje zdanie w delikatnych kwestiach: osobiście uważam, że powinno się oddzielać kulturę od spraw wojny. Zawsze i wszędzie byli bowiem ludzie, którzy więcej mogli dać swojemu narodowi, pozostając przy życiu, niż ginąc na polu walki. Niestety jednak jesteśmy narodem kultywującym etos śmierci i bezwzględnego poświęcenia Ojczyźnie, pisze usprawiedliwiając Andrzeja Wajdę. Nie pochwala, ale jednocześnie nie pogardza, wiedząc, że życie w absurdzie PRL nie było łatwe. Nie zgadza się tylko z autorem biografii Wajdy, który (autor) zupełnie nie zwraca uwagi ani na kontekst historyczny, ani osobisty i z poziomu wygodnej kanapy feruje wyroki po kilkudziesięciu latach. Sam przyznaje, że po wnikliwym studiowaniu materiałów IPN wykorzystał ich niewielką część. Chciał ocalić dobre imię aktorów i reżyserów? Nie, po prostu korzystając z archiwów IPN, ani na chwilę nie można zapominać o tym, że ma się do czynienia z dokumentami wytworzonymi przez tajną policję polityczną, której funkcjonariusze musieli udowadniać swoją przydatność, skuteczność i operatywność, a w tym celu mogli się posuwać do mniej lub bardziej delikatnego ubarwiania rzeczywistości. Tyle tyłem wprowadzenia w świat filmu PRL. I chwała Koprowi za to wprowadzenie, bo pomaga ono zrozumieć tamtą rzeczywistość, z całym jej inwentarzem. Same rozdziały o konkretnych osobach są wciągające, wnikliwe, napisane w oparciu o mnóstwo źródeł. Ile w "Gwiazdach" jest przypisów! Widać, że autor i tym razem zrobił kawał wyśmienitej roboty. Szkoda tylko, że osoba Poli Raksy, w moim odczuciu, została potraktowana po macoszemu, może w innej pozycji Koper poświęca jej odpowiednio wiele czasu i stron w książce. Bardzo lubię w książkach autora to, że suche fakty z życia postaci okrasza mniej lub wyrafinowanymi smaczkami. Dzięki temu jego bohaterowie stają się bardziej ludzcy, z krwi i kości, nie są posągowymi postaciami. Nie muszę dodawać, że dzięki tym pikantnym kąskom, lektura staje się bardziej wciągająca. Do czegoś jednak muszę się przyczepić. To moja trzecia książka autora i w każdej z nich znalazł się fragment o masakrze w domu Polańskiego i o Wojciechu Frykowskim. Autoplagiat? Przy tym ogromie wiedzy i zdarzeń do przekazania to jest zupełnie niepotrzebne. A! Jeszcze jedno- wcale bym się nie obraziła, gdyby książka była dwa razy grubsza i zakreślała więcej legend kina tego okresu.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz