W ramach Wyzwania 2015 - książka przeczytana przez weekend, sięgnęłam po debiut Carlosa Ruiz Zafona "Książę Mgły". Tak naprawdę przeczytanie jej zajęło mi nie weekend, a jedno popołudnie. To, na co zwróciłam uwagę od pierwszych zdań, to prosty język, którym posługuje się autor. Szczerze mówiąc zdziwił mnie on nieco. Zafona najbardziej łączę z
"Cieniem wiatru", gdzie i fabuła jest mocno pokomplikowana, i język jest
zdecydowanie bardziej złożony. W "Cieniu wiatru" odnalazłam wiele
słownych perełek, które skrupulatnie przepisałam. Zachwyciła mnie
historia, opisy i właśnie te perełki. W "Księciu Mgły" niewiele z tego znalazłam. Prawdę pisze we wstępie sam autor, że jest to książka dedykowana młodszych czytelnikom. Historia trójki przyjaciół, dzieci, którzy stają oko w oko ze złym magiem i historią sprzed lat nie jest nowością. O zgrozo! W "Księciu" użyty jest motyw złego, okrutnego klauna... Swoją drogą, co te biedne klauny zrobiły pisarzom i reżyserom, że z taką lubością wykorzystują je do tworzenia złych charakterów?
Mnie osobiście książka nie powaliła na kolana, choć nie ukrywam- pochłania się ją błyskawicznie. Dla fabuły, w której czuć charakterystyczne pióro Zafona oraz dla budowanego napięcia przyprawionego szczyptą grozy.
Zastanawiam się jeszcze skąd taka zmiana w pisaniu Zafona, czy prosty styl to zabieg celowy, by książka była łatwiejsza w odbiorze przez młodzież, czy po prostu były to pierwsze szlify w pisarstwie autora?
Jak myślicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz