czwartek, 31 grudnia 2015

Wciskanie Konfucjusza pod strzechy, czyli Tajemnica Pani Ming



Od prawdy zawsze wolałam niepewność- to jedno z najczęściej wynotowywanych zdań z cieniutkiej Tajemnicy Pani Ming. Z przymrużeniem oka, dochodzę do wniosku, że właśnie przez to zdanie nie ujęła mnie ta książka. Nie znoszę niepewności, tego stanu zawieszenia, w którym każda prawda, nawet ta najgorsza, jest mile widziana. Byle by wiedzieć i móc działać. Iść do przodu, zamiast trwać w lepkiej niepewności. Drugim okiem mrugam do Was pisząc, że nie za wielka musiała być tytułowa tajemnica, skoro zmieściła się w tak krótkim opowiadaniu.

Pewien handlowiec, lekkoduch udaje się do Chin finalizować umowy dla firmy, w której pracuje. Nasz bohater nie ma żony ani dzieci, a od domowych obiadków woli niezobowiązujące romanse i życie na walizkach. Podczas kolejnej chińskiej delegacji, w hotelowej toalecie poznaje Panią Ming. I tu następuje przebogaty opis wspomnianej Pani, która pracuje jako babcia klozetowa, sypie głębokimi przemyśleniami jak z rękawa, i tu słowa autora: przywraca godność tej profesji. Sacrum miesza się z profanum. Babka klozetowa ukazana jest jako władczyni wszechświata, która wydaje papier idącym za potrzebą, a przy okazji przemyca tymże potrzebującym nauki Konfucjusza.

Nie zawód Pani Ming jest tu jednak najważniejszy, lecz jej charyzma. Na niecałych 80 stronach książki, przy pomocy kilkunastu ociekających banałem, górnolotnych zdań zdołała zmienić postawę życiową Europejczyka. Albo ten przybysz z Europy był wyjątkowo podatny na wpływ, albo... wstydźcie się romantyczni bohaterowie, którym wewnętrzna przemiana zajmowała tom lub dwa. Można krócej, łatwiej i mniej dramatycznie? Można!

Po nudnym i pachnącym Januszem L. Wiśniewskim Napoju miłosnym odważnie chwyciłam za Tajemnicę Pani Ming. Przecież nudniej już się nie da pisać, więc mi nie grozi. Nudniej co prawda nie było, ale podtopiłam się w kałuży aforyzmów, afirmacji i stylizowanych na głębokie przemyśleń. I niestety nie polecam.


Książka przeczytana w ramach:

Sylwia wyzywa

czwartek, 3 grudnia 2015

Tajemny ogród dla wtajemniczonych. Luksus w standardzie.



Tajemnego ogrodu chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Tym razem, słynna kolorowanka wraca do nas w uszlachetnionej wersji. Dla smakoszy, kolekcjonerów i każdego, kto uwielbia wypełniać kolorem czarno-białe rysunki.

W ulepszonej wersji kolorowanki rysunki wydrukowane są tylko na jednej stronie, na przyjemnie grubym papierze, dzięki czemu żaden cienkopis lub dobrze zatemperowana kredka nie przebije się na drugi rysunek. Sprawdzone. Zatroszczono się jednak o wyjątkowych niedowiarków i w komplecie Tajemnego ogrodu pojawiła się gruba tektura, która świetnie się spełnia w roli podkładki. Kolejnym atutem jest możliwość bezpiecznego wyrywania stron. Dzięki temu najpiękniejsze rysunki można podarować komuś w ramach prezentu zrób to sam, udekorować nimi pokój lub trzymać w szufladzie, tak na pamiątkę, dla wnuków. 

Wyrywane strony, bardzo gruby papier i duży format książki sprawiają, że koloruję z jeszcze większą przyjemnością, a Tajemny ogród dla wtajemniczonych wyznacza nowy standard kolorowanek.

Spotkałam się z opinią, że Tajemny ogród dla wtajemniczonych to wydanie ekskluzywne. Trudno mi się z tym zgodzić, dla mnie tak właśnie powinna wyglądać kolorowanka, z której wyśmienicie się korzysta. Luksus przyjemnego kolorowania w standardzie.



środa, 2 grudnia 2015

Podsumowanie listopadowego Celowania+ hasło na grudzień


W listopadzie pochłonęliśmy 11 książek i aż mi wstyd, że ani jednej mojej recenzji tu nie ma. Dobrze, że Wy czuwacie i piszecie:)  A ja obiecuję poprawę:)

Uczestnicy:    
Wiesław Pasławski "Szynkadela - produkt polski"
Aneta Jadowska "Ropuszki"
Walt Disney "Król Lew"
Sue Monk Kidd "Sekretne życie pszczół"
Katarzyna Fetlińska "Sekstaśmy"
Suzanne Young "Program, część 1. Plaga samobójców"
http://monweg.blog.onet.pl/2015/11/19/3727/

Hasło na grudzień: zimno mi
Więcej o samym wyzwaniu TU