Niech nie zwiedzie was nazwisko na tytułowej
stronie. To nie Irene Adler jest autorką serii o młodych detektywach, tylko
Alessandro Gatti, który zgrabnie ukrywa się pod nazwiskiem primadonny opery
Warszawskiej. Ten sprytny zabieg sprawia, że książka, już od okładki, zyskuje
na atrakcyjności, a dzięki pierwszoosobowej narracji czuję się jakbym
sięgnęła po pamiętnik, dwunastoletniej wtedy, panny Adler. Błyskotliwy to pomysł, wykorzystanie kultowych
postaci literatury, przeniesienie ich do czasów, gdy nosili krótkie spodenki i
musieli wracać do domu na kolację. A na deser połączenie całej trójki
przyjaźnią oraz wrzucenie w sam środek przygód.
Młodociani
detektywi tworzą barwne trio:
· Sherlock Holmes, którego nie trzeba przedstawiać;
· Irene Adler
sprytna śpiewaczka, która pojawiła się już w opowiadaniu ojca Sherlocka, A.C.
Doyle, jedna z nielicznych osób, którym udało się przechytrzyć genialnego
detektywa;
· Arsène Lupin, szarmancki złodziej, który niczym Robin
Hood okradał podłych bogaczy. Z tą różnicą, że złupione dobra Lupin zostawiał
dla siebie.
Przygody zaczynają się, jak zwykle, całkiem niewinnie, wakacjami we
francuskiej miejscowości letniskowej Saint - Malo. Trójka znajomych wypełnia
sobie czas czytaniem, oczywiście najlepiej w sekretnym miejscu i włóczeniem się
po nadmorskim miasteczku. Wakacyjną, nudnawą sielankę przerywa trup. Topielec. Samobójca? Ofiara morderstwa? Ahoj, przygodo! Przybywamy! Barwne trio
rzuca w kąt książki i zaczyna na własną
rękę rozwiązywać zagadkę śmierci nieznajomego.
Fabuła jest ciekawa, przejrzysta i oczywiście (poza
topielcem) nikomu nie dzieje się krzywda, pomimo kilku groźnych sytuacji. Do
tego kilka smaczków uniwersalnych,
jak ten o pracującym często poza domem ojcu Irene: mój
tata był ważnym niemieckim przemysłowcem, który w imieniu rodziny królewskiej z
Bawarii zajmował się kolejnictwem. Jednym słowem to była ważna osobistość;
ktoś, kto dużo podróżował i kto zazdrościł ludziom, którzy mogli żyć w spokoju
w swoich domach. Tym samym osobom, które najprawdopodobniej zazdrościły mu tych
jego niekończących się podróży luksusowymi pociągami i pobytami w wielkich
hotelach. Wiadomo, trawa u sąsiada zawsze jest bardziej
zielona. Mam
tylko jedno zastrzeżenie, co do treści powieści. Książka płynnie prowadziła
mnie przez kolejne tropy, przygody i małe odkrycia, aż tu nagle ciach, ciach!
Kilka stron i po zagadce. Czuję lekki niedosyt, nie zdążyłam dobrze się
rozejrzeć po scenie, wycelować palca w potencjalnego mordercę i stwierdzić: to on, a tu już pozamiatane. Mimo to,
uważam, że to świetna powieść do stawiania pierwszych kroków literaturze o zabarwieniu
kryminalnym. Książka, która nie przestraszy młodych czytelników nagromadzeniem
szczegółów, skomplikowaniem fabuły i nie ocieka przemocą.
Myślę, że autor będzie mógł być z siebie naprawdę dumny, jeśli czytelnicy
zafascynowani przygodami tytułowej trójki, sięgną w przyszłości po dzieła takich
nazwisk jak Arthur C. Doyle, czy Agatha Christie. Hm… a może również po naszą Chmielewską?
To dopiero byłby sukces czytelniczy i
edukacyjny.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję
Wydawnictwu Zielona Sowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz