poniedziałek, 2 marca 2015

Dzidzia. A tak cenię Chutnik!

 Wyjaśniło się! Macierzyństwo ma negatywny wpływ na komórki mózgowe! Mama przewija dziecko, tuli, lula, hula, a niepostrzeżenie intelekt siada. Zdolności czytania ze zrozumieniem maleją... Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że to kolejna książka Chutnik, której do końca nie mogę pojąć ciasnym, matczynym umysłem? Przede wszystkim powieść jest nierówna. Podobnie jak "Cwaniary", "Dzidzia" zapowiada się bardzo zachęcająco. Powstanie warszawskie widziane oczami matek, które nie godzą się na wysyłanie dzieci do walki. Matki siedzą jak kury na swoich dzieciach w schronach i tylko by powstania kończyły. Dosyć tej krwi, przestańcie się bić jeden z drugim, na obiad ale już! Wytargam za ucho generała z majorem, a te dziesięciolatki z torbami listonoszy na ramieniu to do aresztu domowego na tydzień zamknę. Niech no tylko który mi się zza barykady wychyli, niech no spróbuje! Zaraz go szmatą  przez łeb, zaraz mu palcem pogrożę i do kąta wyślę. A w raz z nim dowódców, co mi musztrują dzieciaki takie małe. Sylwia Chutnik obnaża patriotyczną obłudę. My, wykształceni, inteligentni ludzie potępiamy udział dzieci w wojnach, w konfliktach zbrojnych. Armie dziecięce są dla nas czym nieludzkim i okrutnym, czymś, co absolutnie nie powinno mieć miejsca. Ci sami my z lubością wspominamy heroizm dzieci walczących w powstaniu. Pachnie hipokryzją, prawda? Dalej jednak autorka zmienia tor i lądujemy w mieszkaniu matki wychowującej niepełnosprawne dziecko. Myśl przewodnia, kalectwo dziecka jako kara za grzechy własnej babki. Ktoś chyba podpierał się Starym Testamentem... Wyznania matki, która chciałaby czasem porzucić chore dziecko, by normalnie, żyć, a jednocześnie chce w przy nim trwać. Potem walka o odebrane dziecko. Historia warta opowiedzenia, ale napisana tak niespójnie, porwanymi zdaniami i obrzydliwymi opisami fizjologii, że ociera się o grafomanię. Bardzo ciężko się przez nią przedrzeć. Pani Chutnik, po raz drugi się zawiodłam. Czekam na coś na miarę "Kieszonkowego atlasu kobiet" i "Mama ma zawsze racje". Może się doczekam.


4 komentarze:

  1. Nigdy bym nie wpadła na to,że to Powstanie Warszawskie między innymi może być tematem książki o takim tytule. Nie miałam do czynienia z żadną książką autorstwa Sylwii Chutnik. Czy wszystkie w jakiś sposób dotyczą macierzyństwa?
    Pozdrawiam gorąco BasiaB http://cichyszeleststron.blogspot.it/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powstanie jest tylko myślą, kadrem z książki:) Sylwię Chutnik polecam- pisze specyficznie, ironicznie, z feministycznym pazurem:) No..może Dzidzi nie polecam ;p

      Usuń
    2. Jak tylko będę w Polsce spróbuję coś upolować , dzięki :)

      Usuń
  2. Może spróbuj z e-bookiem:) Nakręciłam się na "Dziką ..." :)

    OdpowiedzUsuń